Maciej Ciesielski, alpinista i przewodnik górski ujawnił we wczorajszym emocjonującym tekście fakty, które wszyscy podejrzewali, a których nikt do tej pory nie odważył się podać. Otóż powszechnie uznane i zalecane sprzęty do (wydawało by się) poprawiania bezpieczeństwa w terenie zaśnieżonym i zalodzonym – czekany, raki, kaski, lina – są kompletnie niepotrzebne! Ich powszechne używanie w krajach zachodnich jest najprawdopodobniej skutkiem ułomności mentalnych tamtejszych mieszkańców, gotowych kupować i stosować wszystko, co autorytety (sponsorowane przez producentów sprzętu) zasugerują.
Przyjrzyjmy się jak sprawa wygląda. Maciej opisuje bardzo trudne weekendowe warunki powyżej granicy śniegu, oblodzone szlaki – słowem okoliczności, w których każdy producent, oraz instytucje zajmujące się bezpieczeństwem poleci korzystanie z drogiego sprzętu. Ciesielski relacjonuje:
„W sumie, w zaśnieżonym, stromym(zagrożonym upadkiem) i momentami zlodowaciałym terenie spotkałem tego dnia kilkaset osób […] Przez cały dzień spotkałem tylko kilka osób które miały czekany w rękach lub przy plecaku […] tylko 5 miały raki.”
Sam autor zauważa: „było tak mało wypadków” i faktycznie – kiedy przejrzymy kronikę TOPR z tego dnia – okazuje się, że nikt nie zginął. TOPR wykonał tylko kilka typowych usług typu UberHELI transportując zmęczonych turystów z góry na dół – raport tutaj.
Ciesielski ujawnia dalej:
„Bardzo wiele osób było w miejskich butach, lub „adidasach”, czasem zdarzały się jakieś „podejściówki” lub buty ponad kostkę. Wiele osób było słabo ubranych np bez rękawiczek. Było bardzo dużo biegaczy, totalnie ubranych na lekko i butach biegowych….”
Jak widać lobbing jest stosowany również przez producentów odzieży z tzw. polaru i absurdalnie drogiego Goretexu – a przecież bardzo podobne właściwości ma zwykła pelerynka z Jarotexu za 23 zł.
Alpinista podaje również przykłady, w których brak sprzętu nie spowodował żadnych negatywnych konsekwencji u sprytnych rodaków:
„Na moich oczach przy zejściu do Piątki, jedna osoba spadając podcięła 2 inne, […], wszyscy [się] zatrzymali.”
U turystów zza zachodniej granicy mogłoby nie być tak różowo – nie raz bowiem raki wyposażone w ostre kolce w przypadku wywrotki właściciela poraniły właściciela lub postronne osoby. A ileż to razy człowiek wywrócił się właśnie przez owe raki – zahaczając jednym o drugi?
Autor słusznie zauważa: „według mnie ludzie w ten weekend mieli tyle szczęścia[…]”.
Czy więc zdarzające się raz po raz wypadki śmiertelne są wynikiem braku sprzętu i umiejętności? Stosując bezwzględne zasady logiki arystotelesowskiej- trzeba z całą odpowiedzialnością powiedzieć – nie!
Jeżeli bowiem szczęście sprawia, że niewyposażeni i niewyszkoleni turyści nie doznają żadnych poważniejszych urazów, to ich doznawanie w innych okolicznościach przyrody jest spowodowane wyłącznie brakiem owego szczęścia. Posiadanie lub nie posiadanie sprzętu jest tylko czynnością ekonomiczną.
Cały tekst można przeczytać tutaj: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1531404836948808&id=329127313843239